sobota, 23 listopada 2019

Obrachunek


Obrachunek
+

Ilem razy wzrok podnosił,
i o zmiłowanie prosił.


W niebo, jak w lustro patrzyłem,
niczym dziecko wciąż marzyłem.


Niebo często się chmurzyło,
 bólu to nie uśmierzyło.
Deszcz spłukiwał moje lica,
 ocierała z gór śnieżyca.



Zimno we znaki dawało,
śniegiem na głowę sypało.



Nie pomogły nawet modły,
 bo w środku człek wciąż był podły.



Czasem niebo tak niebieskie,
 a życie mizerne, pieskie.
Jesień barwami się mieni, 
ale to losu nie zmieni.



Halny nieraz dał popalić,
 jakże wtedy żywot chwalić.



Czasem ze szlaku schodziłem, 
a w życiu często myliłem.
Tylekroć się spowiadałem, 
udawałem, że kochałem.
Jakie te komunie były, 
że człowieka nie spełniły.
Mam niedosyt taki w sobie,
lepiej, żeby spoczął w grobie.
Można było więcej zdziałać, 
i Twą Miłością zapałać.
W końcu braknie czasu na to,
o Ty Ojcze Nasz i Tato.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

polecany wiersz

Cisza

Cisza A tam nad cichym górskim lasem moje myśli płyną czasem, skryte w sobie lecz prawdziwe, są to myśli bardzo żywe. Lubię s...

Popularne