czwartek, 8 października 2020

Jutrznia promykowa

 

+

Jutrznia promykowa

Co ja pocznę,  gdym na baczność.

Czy ja na to coś poradzę,

Jak na to spojrzy Opatrzność. 

Widać tutaj se nie radzę. 


Promyk ze mnie byle jaki,

choć spod Słońca wprost pochodzi,

taki sobie, jaki taki,

o co tu, w tym wszystkim chodzi. 


Może tam przez okno zajrzę,

jak na promyka przystało,

pewnie jedną parę dojrzę, 

czy tej nocy im się spało?


Potem wrócę się pod Tatry,

i spocznę na jednej górze,

ukołyszą halne wiatry,

wreszcie się w chmurze zanurzę. 


W blasku porannej jutrzenki,

 sobie ździebko wdzięku nadam

jestem trochę zbyt za cieńki,

no to zaraz na dół spadam.


Znowu hen ku morzu pomknę,

aby zajrzeć z ciekawości,

później okno ja sam domknę, 

nie sprawię ja Ci przykrości.


Pomału się wybudzają, 

rozciągają nogi, ręce,

kochankowie tak wstawają, 

Pan ma Ich w Swojej opiece.


Czas już mój promyku wracać,

na te swoje pikne hale,

i po drodze się nawracać,

aby kroczyć w Bożej chwale.

 

No nareszcie jestem w domu,

a myślami tam, w oddali,

znów zatęsknię po kryjomu,

jakże serce w środku pali.


1 komentarz:

polecany wiersz

Cisza

Cisza A tam nad cichym górskim lasem moje myśli płyną czasem, skryte w sobie lecz prawdziwe, są to myśli bardzo żywe. Lubię s...

Popularne