gdzieś podziali się sąsiedzi.
Studnia wiejska z pyszną wodą,
prawie wyschła z mą urodą.
Wsie z chatami strzechą kryte,
dziś w mej pamięci ukryte.
Babcia w takiej chacie żyła,
jaka dobra ona była.
Tam chowałem się w stodole,
i na górze i na dole.
O kamilo Majerczyków,
i duszo moich nawyków.
Dziś śladu nie ma po tobie,
a moi bliscy już w grobie.
Pomału zwija się chata,
kiedyś piękna i bogata.
I Duch co w tych progach gości,
z czasem pozostawi kości.
Kiedy namiot w końcu zwiną,
z jaką duszo wyjdziesz miną.
Tu nie było miejsca dla mnie,
wszędzie mi się żyło marnie.
które cierpieć by nie chciało.
Kto z Twym Krzyżem się nie zmierzy,
to czy miłuje i wierzy.
Tyś taki tron obrał Sobie,
nim dałeś się złożyć w grobie.
Krzyż prosto w Niebo prowadzi,
człowiek niech się z Nim nie wadzi.
Mam i ja krzyż w życiu swoim,
spraw, by stał się także Twoim.
Tulę się do mego krzyża,
wszak on mnie do Ciebie zbliża.
cała reszta to jest tycie.